sonet międzywojenny
Orkiestra już przestała grać,
a ona ciągle na parkiecie,
jakby na całym bożym świecie
uśmiech ważniejszy był niż łza.
Dyrygent pije drugi gin
(w kroku niestały, w sercu pewien),
a ona ciągle jeszcze nie wie
jak śmiech wycenić ma za łzy.
Ostatni raz polewa barman,
flecistka dumnie pręży pierś
aż w szwach jej trzeszczy mała czarna.
Za oknem noc gwieździsta, parna
dobra na wylewanie łez
i cichy bełkot: taka karma.
Komentarze (7)
Z pomysłem.
Dobra puenta . Pozdrawiam.
Za kobitą. Miłego wieczoru:)
Świetny wiersz!
choć myślę, że można go różnie odbierać; wszystko
zależy od kąta spojrzenia - nie tylko na salę taneczną
:)
Bardzo ładnie w formie i treści. Wesołych!
Piękny, doskonały wiersz.
Pozdrawiam serdecznie :)
Zawsze piszesz doskonale wiersze. Mmo doskoonałości -
brakuje mi posumowania: wersetu- poza Sonetem, który
jednak byłby częscią wiersza.
- jako Sonet - wymuszoną ma wersyfikację. - A jednak
mi brak...
Pozdrawiam serdecznie:)