Spotkałam Cię przypadkiem...
Spotkałam Cię przypadkiem,
w jednym z kilkunastu pokoi.
Spoglądałam w Twe oczy ukradkiem,
by ciekawość swą zaspokoić...
Nie pamiętam kiedy to się stało,
bo pamięć mam krótkotrwałą,
że me serce twoje pokochało
i nadzieję miało, na miłość doskonałą.
Lecz jak powszechnie wiadomo
nadzieja, głupich matką bywa.
Tym razem nie miało się to sprawdzić
rzekomo,
lecz nadzieja bardzo szybko się
rozpływa.
Spotkałam Cie przypadkiem,
tym razem już nie w pokoju.
Znów spoglądałam na Ciebie ukradkiem,
lecz nie dawało mi to spokoju.
Kim ona była?
Może to Twoja siostra?
W ramionach Twoich się skryła,
odpowiedź nie jesta taka prosta!
Ona była jak ze snu,
a ubrana w codzienność.
Gdy patrzyłeś... brakowało tchu,
w moim sercu zapanowała ciemność.
Spotkałam Cie przypadkiem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Nie chciałam patrzeć nawet ukradkiem,
swoje serce tylko ranię!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.