o spragnionym kruku...
skrzydła niosą go tam gdzie zapragnie..
nie ma dla niego rzeczy niemożliwych,
w jego oczach kryje się ogromna tajemnica,
która odkryją tylko nieliczny...
ci którzy nie boją się..
jego czarnych piór..
dzioba umoczonego w niejednej padlinie..
pazur pełnych blizn,
krzyku..
bezradnego krzyku pośród ciemnej nocy..
gdzie jest sam..
sam spragniony
spragniony jej..
tej nocy wyruszył nad plażę,
przysiadł w miejscu gdzie piasek łączy się
z wodą,
wodą, która na brzeg wyrzuciła
ciało..
ciało jego wybranki..
mokre, wyschnięte, zranione...
ostatnimi siłami wykopał dół,
delikatnie położył ją na suchych
liściach,
z tajemniczych oczu spłynęła przezroczysta
łza..
zabierze ją ze sobą do grobu..
woda i piasek stworzyły mogiłę,
którą odwiedza co noc..
co noc spragniony..
spragniony jej oddechu, bliskości..
trzepotu skrzydeł..
zniewolony wspomnieniamy..
pokryty niespełnionymi marzeniami..
spowity ulotnymi chwilami,
patrzący wciąż tymi tajemniczymi
oczami..
spragniony kruk..
dla Kogoś kto uwielbia kruki..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.