Śródnoc
Wyciemniałem przez dzień
już za chwilę trącę ciszę
ta się z lekka wykołysze
odwzajemni cieniem z cieni
aż się ciemność rozpromieni
mgłą wytuli sercu sen
to nie sen
to konie białe
smugą nocy oniemiałe
prężą grzbiety jak cięciwy
tulą chrapy
lepią grzywy
jak zroszony chłodem len
tuż nad nimi czyjeś dłonie
krzeszą zmysły jak ostrogi
wodospady
ślepia
rogi
w moich oczach ptaki szare
rzeźbią czarny chłód przestrzeni
aż się słowo wypromieni
blaskiem nocy
cieniem Ziemi
ujmę w oczy myśli chłodne
dzikie
młode
złe
bezpłodne
szare
wolne
wiecznie głodne
Komentarze (28)
...pomiędzy niebem a ziemią:))
krzemianka - dziękuję za dobre słowo:) Pozdrawiam:)
ewaes - dziękuję za ciepły komentarz:) Pozdrawiam:)
Bardzo mi się podoba, wiersz galopuje między snem a
jawą.
Pozdrawiam serdecznie
☀
Dobrze się czyta, ten tekst z pogranicza jawy i snu.
Miłego dnia:)
marcepani - dziękuję i pozdrawiam:)
Remi S - Dziękuję i pozdrawiam:)
wandaw - dziękuję za komentarz:) Pozdrawiam:)
Wiersz wielowarstwowy Kazdy moze go inaczej
zinterpretowac i to jest dodatkowy atut tego wiersza
Pozdrawiam serdecznie :)
Doskonały :) Pozdrawiam.
cudownie
miradora - dziękuję i pozdrawiam:)
Fantastyczny tekst!
Dobranoc:)