Śródnoc
Wyciemniałem przez dzień
już za chwilę trącę ciszę
ta się z lekka wykołysze
odwzajemni cieniem z cieni
aż się ciemność rozpromieni
mgłą wytuli sercu sen
to nie sen
to konie białe
smugą nocy oniemiałe
prężą grzbiety jak cięciwy
tulą chrapy
lepią grzywy
jak zroszony chłodem len
tuż nad nimi czyjeś dłonie
krzeszą zmysły jak ostrogi
wodospady
ślepia
rogi
w moich oczach ptaki szare
rzeźbią czarny chłód przestrzeni
aż się słowo wypromieni
blaskiem nocy
cieniem Ziemi
ujmę w oczy myśli chłodne
dzikie
młode
złe
bezpłodne
szare
wolne
wiecznie głodne
Komentarze (28)
O! Jak pięknie!
Bluszcz - dziękuję za komentarz:)
Pozdrawiam:)
Bardzo dobry wiersz pędzący pomiędzy nocą i dniem.
Spokojnej nocy Mirku :)
TOM.ash - dziękuję i pozdrawiam :)
Z wyciagnietym jezorem za wierszem gonie, jest,
dopadlem go, oplacalo sie :)
:)
-wena- dziękuję i pozdrawiam :)
bardzo ciekawy i czyta się płynnie
życzę miłego dnia :)+
AMOR1988 - dziękuję i pozdrawiam:)
Interesujący wiersz, pozdrawiam :)
Babcia Teresa - dziękuję za komentarz:)
Pozdrawiam:)
Zaniemiałam ...w tym galopie,
Mirku, podniosłeś poprzeczkę,
miłego dnia
niezgoda - dziękuje i pozdrawiam:)
Dziadek Norbert - dziękuję za komentarz:)
Pozdrawiam:)
Ni to sen, ni to jawa
z Twego wiersza ulatuje
i chcąc nie chcąc swą urodą,
czytelników dziś czaruje.
Pozdrawiam. Miłego dnia :)