Strażniczko serca mego...
Strażniczko serca swego!
Czemuż bram swych sama pilnujesz?
Czemu wstępu bronisz?
czym złoczyńcą, czym zbójem aby
odganiać serce moje?
Z miłością do Ciebie na rękach wychodzę,
Lecz Ty z mieczem szarżą wyjeżdżasz.
Kiedym Cie zranił? Kiedym ostrzem tknął
aby teraz śmierci żądać?
Kochac jedynie, pieścić jedynie
pragnie me serce, dawać zapach róży.
Gwiazdki Nie wręcze, będę nią!
Świata nie oddam, będę nim!
Słowem możesz uczynić wiele
lecz śmieci mojej nie dostaniesz.
Walczyć będę o miłość Twą
I nigdy nie zginę.
Buntowniczko!
Czyż czynem zabić mogłem miłość Twą?
Słowem? Myślą? Uczuciem, krzywdę
wyrządziłem?
Czy może nienawiść Twa wiecznością
pachnie?
Czy zawsze prezentem Twym była złość do
mnie?
Gdy między pagórkami, dolinami
przechadzałem język swój,
także nienawiść płonęła w sercu Twym?
Ileż mam pytań wykrzyczeć, ile bólu światu
mam oddać
aby usłyszeć odpowiedź choć na jeden
szept?
Zginę kiedyś i słowem nie odpowiesz na
żadno z nich.
Nie odpowiesz gdyż pytania do uszu Twych
nie dotrą.
Jeśliby kiedyś przyszłość przyniosła
miłość,
pozwól zostać księciem swym serca Twego.
Pozwól mieczem miłości bronić Twych
bram.
Rozkaż! Karz bronić! Karz tęsknocie odejść!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.