Światło świetlików
Obudziłam się jako grający instrument
w motylkowych dłoniach cygańskiego
malarza
rozpoczęłam wędrówkę po ziemskim szlaku
ukryty kłębek zawstydzonych myśli
wypłynął bez lęku mleczną drogą
opuściłam ciało
z wiarą dziecka przyjęłam tęczową duszę
przestrzeń rozkwitła dźwiękami
niezapisanymi ludzką ręką
tuliłam ziarna i rozkosze soczystej łąki
a dywan tkliwości rozłożyłam na
pagórkach
przekomarzałam się ze słonecznym wiatrem
tkając łoże z promieni
jestem nieskończonością świetlików
nie zgasnę przez wieki
dziękuję wrześniowa,poprawiłam
Komentarze (5)
bardzo promienny, radosny wiersz. chyba powinno być:
ze słonecznym wiatrem.
świetliki małe a jakże piękne...
miłość tęczą jest i zawsze świeci gdy jest łzą Wiersz
piękny napisałaś:)
Piękny i pachnący ;)
Zmysłowy tyle w nim metafor, pobudza wyobraźnię, jak
baśń:)