Świerszczenie za kominem.
Świerszcz za kominem bawiąc swą
świerszczankę
Grał na swych skrzypcach dla niej
kołysankę.
Ona wpatrzona w ruch jego smyka
Mówiła świerszczu, cudna muzyka.
Taka upojna, namiętnie świerszcząca
Wzbudza me żądze uczuciem gorąca.
Już jestem drżąca, płonąca, pragnąca.
A świerszcz nie pomny na poty ślicznej
świerszczanki.
Swym smykiem wprawiał ją wciąż w nowe
wibrowanki.
W końcu spocony, opadłszy z sił i muzycznej
ekstazy
Świerszcznął smykiem po strunach jeszcze ze
dwa razy
I rzekł: kochanie to był utwór z wnętrza
mego ciała
Czy mnie zechcesz za męża świerszczaneczko
mała?
Bo gdy wiosną i latem świerszcz brzmi sobie
w trzcinie
To zimą swej wybrance oświadcza się w
kominie.
Na taką wypowiedź świerszczanka wdzięcznie
skrzydełka złożyła
I mówiąc tak świerszczowi, łez kilka ze
szczęścia uroniła.
Świerszcz zaś rozanielony, całą zimę nie
oszczędzał smyka
Struny pieścił czule i w kominie wciąż
trwała rozkoszna muzyka.
Świerszczanka słuchając tych melodii
mdlała
A wiosną na łąkę wyszła świerszczowa
rodzinka nie mała.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.