święta od garnków
jest mi pod górę. właściwie to bezcelowa
wspinaczka.
jedno jest pewne - świętą nie zostanę.
osobiście lepię garnki,
i tłukę je na głowach uśmiechniętych
przechodniów,
to dobry sposób na przegonienie łowców
koszerności .
(mieszałam mięso z mlekiem - więcej
grzechów nie chcę pamiętać).
bez skrzydeł nie dolecę do nieba. a drogi
prowadzą tylko do rzymu.
Komentarze (12)
Trzeba tylko w siebie uwierzyć,a glina zawsze się
znajdzie:)Pozdrawiam serdecznie Aniu:)+++
Witaj, Anno :)miło Cię "zobaczyć" :) pozdrawiam
zaskakująca forma i jak zawsze u Ciebie doskonała
zawartość, czytelne, ale równocześnie oryginalne
metafory, wiersz wart przeczytania, i to nie jeden raz
:-)
Miło Ciebie czytać znowu. Pozdrawiam :)
No tak, nie sądzę że święta, a za te garnki do nieba
też nie trafisz, wiersz ciekawy, a wszystkie drogi
prowadzą i tak do Rzymu. Pozdrawiam
masz rację nie święci garnki lepią !każdy z nas ma
swoją drogę :)
pozdrawiam.
cieszę się, że jesteś:))) też nie znam Aniołów
@krater23, a co to jest "garek"?;-)
Co to ma być?
To nie wiersz,
to wpis do pamiętnika:)
dobry wiersz!
Wrocilas z Wierszem (jak zwykle). Fajnie, ze jestes :)
każdy jest kowalem własnego losu...jak jeden garnek
się zbije, można zawsze ulepić nowy :) a święci wcale
nie zawsze byli idealni