Świtaniem
Zostawiłam ci na łóżku pakiet snów,
więc korzystaj z nich kochany bez
limitu.
Mnie dziś wabi noc ubrana w czarny tiul,
oszroniona diamentami gwiazd bez liku.
W oczy nocy patrzę śmiało, chłonąc wdzięk
z jakim z wolna kończy swoje królowanie,
bo na wschodzie już rozjaśnia z wolna
czerń,
zbliżający się w szarościach letni
ranek.
Już z emocji, bo nie z zimna przecież,
drżę,
na misterium czekam, które świt szykuje,
gór wyglądam, bo zniknęły w szarej mgle,
w dali sowa jeszcze czuwa pohukując.
Nagle widzę, że wystrzelił blaskiem
szczyt,
jak zarzewie wielki ogień zwiastujące,
co nad górą niczym kula złota lśni,
barw feerię wyzwalając z objęć nocy.
Chociaż w białym puchu wąwóz wciąż chce
spać,
już obłoki bure dają prym błękitom,
otrzepuje swą różaną suknię kwiat,
aby w blasku słońca kraśnie znów
rozkwitnąć.
To już ranek, wstawaj miły, witaj świt,
bo tak pięknie może wkrótce już nie
będzie,
kiedy sierpień z hukiem zamknie lata
drzwi,
brzask, babiego lata nicią, świat
oprzędzie.
Komentarze (76)
Śliczne opisy i romantycznie.