Syn marnotrawny
Zainspirowane wierszem joannybarbary „Przyjdzie taka chwila”
Roztrwoniłem swój dział do końca.
Byłem nędzarz. Nie miałem srebrnika.
Wysmagany deszczem, spierzchły w słońcu,
Żarcia zaś szukający w śmietnikach.
Dla znudzonych staruch byłem chłopcem
I paserem bywać się zdarzało.
Nic co ludzkie nie było mi obce:
Ludzka wielkość, ani ludzka małość.
Żyłem, żyłem... W końcu życia brzemię
Swym ciężarem mnie omal zmiażdżyło
I wróciłem, żebrak, na swą ziemię,
Zapłakałem, a ojciec mnie przyjął.
Tak jak dawniej znowu owce pasę.
Urągają mi bracia. W tej chwili
Nie chcę słuchać, tylko myślę czasem,
Że ja żyłem, a oni nie żyli.
Komentarze (22)
Tak się pociesza każdy były milioner licząc ostatnie
centy jakie mu pozostały. I co z wspomnień. Za nie nic
już nie kupi. Pozdrawiam z plusem:))))
Dla mnie peel żył wtedy, gdy sam decydował o sobie i
swoim losie.
Ciekawie, z innej strony.
Czy PL żył, gdy roztrwaniał pieniądze, czy, gdy już je
roztrwonił?
Z perspektywy czasu, wydaje mi się, że różne
szaleństwa młodości gasną w pamięci, zostaje to, co
naprawdę się liczy.
Pozdrawiam :-)
Ciekawy wiersz, msz każdy postępuje wg. własnego
uznania i sumienia, czy życie żebraka i bezdomnego,
można nazwać życiem?
ale z drugiej strony - czy brak wolności i gonitwę za
mamoną
można nazwać życiem?...
Może nawet gdy nam wiatr wieje w oczy, to jest lepsze,
bo poznajemy prawdziwe życie i wówczas gdy wychodzi
słońce, to w pełni potrafimy docenić jego ciepło...
Wybór w dużym stopniu zależy od nas samych, wiersz do
zatrzymania, pozdrawiam.
Udany wiersz - na czasie:))
Serdeczności, Michale:) B.G.
świetny wiersz,
pozdrawiam serdecznie:)
Wiersz, a puenta szczególnie skłania do głębszych
refleksji.
Żył, gdy oni nie żyli... Ale czy warto było? Może tak,
a może to oni właśnie się spełnili...
Bardzo dobry, mądry wiersz, jak zawsze u Ciebie.
Pozdrawiam :-)
Dobry, ciekawy wiersz.Kto ma tatusia przy kasie, to ma
więcej w pasie. Nie tylko do ojca wracają marnotrawni
synowie, czasami do żon wracają marnotrawni mężowie.
Do mnie wrócił mąż po dziesięciu latach. Bez zmian,
nawet dużo gorzej. Pozdrawiam serdecznie.
Oni nie żyli.
Bo wtedy tak było. Kiedy Syn marnotrawny żył- ich w
jego życiu nie było.
Kiedy wszystko stracił- to się zmieniło.
Miłość zawsze wybacza. Bo kocha.
z podobaniem bo to bardzo aktualny wiersz
Żyłem, czyli korzystałem z życia i wydawałem, a potem
miękkie lądowanie u dobrego tatusia. Znam sporo takich
przypadków. Osobiście wolę życie na własny rachunek.
Pozdrawiam
Jeśli chodzi o Ojca Niebieskiego...to nie wszyscy
ludzie są Jego dziećmi, bo sam Jezus mówił, że są tacy
co diabła mają za ojca i świadczą o tym owoce ich
życia. Ludziom ciężko się z tym pogodzić, dlatego wolą
wierzyć w katolicki mit, że wszystim będzie darowane i
po śmierci polecą wprost do nieba. Tak nie jest. Bóg
jest sprawiedliwy, a miłosierdzie jest warunkowane.
Naiwni myślą, że jak się bawią* całe życie i na łożu
śmierci się wyspowiadają i namaszczą to to załatwi
sprawę. Nie załatwi. Ani 500 mszy po śmierci.
Dziękuję za odwiedziny.
Donna - Oczywiście każdy ma prawo do swojej
interpretacji. Wydaje mi się jednak, że nieco
spłyciłaś. Syn marnotrawny rzeczywiście "używał
życia". Póki miał pieniądze. Później żyło mu się
bardzo ciężko. Ale żył na własną odpowiedzialność.
Kiedy już nie dawał rady powrócił pod skrzydła - jak
to ujęła Mily - ojca przy kasie. Ubezwłasnowolnił się
i wszedł w przypisaną mu rolę. Miał zapewniony wikt i
opierunek w zamian za bycie bezmyślnym trybikiem w
przedsiębiorstwie pastersko-hodowlanym ojca. I nawet
jak się kiedyś ożeni, to z wybraną przez ojca
narzeczoną, która wniesie w posagu kolejne owce, ale
niekoniecznie miłość. Kolejną szansę na samodzielność
dostanie dopiero po śmierci ojca.
Wiktorze - Jeśli za bardzo rozszerzamy znaczenie
jakiegoś pojęcia, tak, że w jego definicji mieści się
wszystko - to pojęcie przestaje nam cokolwiek
wyjaśniać. Jeśli rzeczywiście za doświadczenie uznasz
iluminację, przypadkowe zasłyszenie jakiejś
wiadomości, naukę, lekturę itd. to rzeczywiście okaże
się, że doświadczenie jest jedynym źródłem każdej
wiedzy (w tym i wiedzy o życiu. Ale co z tego? Nadal
będzie istniała spora różnica pomiędzy doświadczaniem
"na własnej skórze", a doświadczaniem w inny sposób.
Elena Bo - Nie odrzucam możliwości istnienia
reinkarnacji, aczkolwiek nie jest to dla mnie kwestia
istotna. To raczej empatia i umiejętność wczucia się w
peela, który nie jest mną. Co do przypuszczenia że
jestem "jezusem" - pisanym małą literą, a więc nie
konkretną osobą tylko w ogóle zbawicielem (czyim? od
czego?) - wolę się nie wypowiadać.
Mily - wszyscy mamy Ojca dysponującego nieprzebranymi
dobrami. I nie chodzi tu tylko o dobra materialne.
Waldi - Tak. Powróciłem. Ale bogatszy o wspomnienia i
wiedzę.
Ciekawie. Puenta rodzi pytanie: Co to znaczy żyć
naprawdę?
Miłego dnia:)
Ciekawie. Puenta rodzi pytanie: Co to znaczy żyć
naprawdę?
Miłego dnia:)