Szalony wiatr
Stałam w wilgotnym piasku,
Wpatrzona w morski zachód słońca.
Nie zauważyłam jak szumnie
Zbliżył się wiatr.
Wydobył się gdzieś tam, z głębin morza,
Szalał teraz w gałęziach drzew pobliskich
ogrodów,
Tańczył w przybrzeżnych szuwarach,
Głuchy, niestrudzony, pełen syku fal,
Uderzających o przybrzeżne wydmy.
Gwizdał jak szalony i objął mnie swym
chłodem,
Poderwał sukienkę, potargał włosy
I sypnął piaskiem w oczy.
Zachód był jednak tak urokliwy, że
Mimo chłodu patrzyłam w dwa błękity.
Bo nie było między nimi granicy.
Dwa słońca, z góry i z dołu
Zbliżały się siebie, a ja nie
wiedziałam,
Czy grzęznę jeszcze bosymi stopami w mokrym
piasku,
Czy jestem już gościem nieba.
Komentarze (7)
Trochę mi nie pasuje-syku fal.Może lepiej by było ryku
fal.Ogólnie miły wiersz,wzbudzający wspomnienia.
ładne wspomnienia.
wiatr jest przyjacielem a cisza towarzyszem podczas
spaceru
pozdrawiam
uroczy zachód słońca bardzo ładnie obrazowo napisałaś
:-)
pozdrawiam - też kocham zachody słońca nad morzem
nigdzie tak nie zachodzi słońce:-)
Bardzo ładnie i obrazowo
Napisałaś ten wiersz Romano.
Uroczy opis zachodu słońca
i świetna puenta.
Miłego dnia:}
Ale psotnik tego wiatru
pod sukienkę nawet zerka,
niby tańczy pełen taktu
ale czuje gdzie jest szperka.
Ładnie:))pozdrawiam:)))