Szelki na plecy
- pieśń kosiarza-
Jeżeli trzeba, trudna rada,
chociaż pogoda wróży znój.
Szelki na plecy swe nakładam,
kosa do ręki, ruszam w bój.
Nic że koszula zlana potem,
i słońce praży w łysą głowę.
Wykonać muszę tą robotę,
może nie całą, choć połowę.
Paliwo leję do zbiornika,
by wprawną ręką skosić trawę.
Trawa jest formą przeciwnika,
walką z nią słuszną tworzy sprawę.
Zarosło wszystko jak cholera,
kosa równiutko znaczy drogę.
Powolnym ruchem pokos zbieram,
zgrabnie jak tylko czynić mogę.
Kleszcz w ciało wchodzi, co mi tam,
kiedy w gęstwinie człowiek brodzi.
Robotę swoją dobrze znam,
pasożyt w tym mi nie przeszkodzi.
Byle odsłonić co schowane,
dać oczy ziemi przyduszonej.
I to jest właśnie to zadanie,
co mi zostało powierzone.
Jeżeli trzeba, trudna rada,
kosa do ręki, ruszam w bój.
Wygrać go chyba mi wypada,
nie bacząc na tej pracy znój.
Komentarze (2)
Bardzo spodobał mi się Twój wiersz. Ileż w nim życia,
umiłowania przyrody, piękna zwyczajnego życia. Pióro
również mistrzowskie. Brawo.
Całe szczęście, że kosę stosujesz jako przenośnię " bo
taką tatową ja mówił Pawlak" nie wiele byś zdziałał po
tak długim okresie suszy. wiersz dobrze skomponowanu,
rytm worowy, rymy ładnie dobrane, gratuluję pomysłu i
wykonania.