Szkaradna dłoń
Szkaradną dłoń przesunął po twarzy
Na niej ocean łez - On marzy
Marzy, że kiedyś ujrzy świat w swych
pięknościach
I wyjdzie, nie będąc chowanym w
ciemnościach
Jak płacze i cierpi nikt tego nie
zmierzy
Choć wielu o nim słyszało, niewielu
wierzy
On jak w legendzie, w swej chacie
Gdyż matka krzyczała - „ Jak
ujrzycie, schowacie „
Okropnie los naturą go skarał
Dając w prezencie mu oczy
Teraz będąc samotnym oszalał
Już nie wie po jakiej ścieżce kroczy
Sam tylko płacze, unikając luster
Łka dniami całymi i w nocy
Wszystko w nim tak bardzo puste
Nie może, wykrzyknąć „ Pomocy
„
I tylko dłoń swą ma, którą po twarzy
przesuwa
Pod nią blizny i zmarszczki wyczuwa
I dotykając tak swe policzki, lekko je
gładzi
On nie pozna Maryli, Lotty i Jadzi
Nigdy tak cierpiąc nie pokocha
Nie zazna oddechu miłości, wciąż tylko
szlocha
Nigdy bodajże o słońcu młodzieniec nie
wiedział
Zawsze w mroku ze swym smutkiem siedział
Rozmyślał jak życie okrutne się staje
Wiedział, że od życia nic On nie dostaje
I gdy uchwycił w swą rękę nóż
Dźgnął prosto w serce, inni powiedzą
„ Tchórz „
Teraz w ciemnościach już tylko krew
pozostała
Nikt nie wie, że umarł, nawet matka nie
płakała
Przeminął jak wiatr „ W płonącym
teatrze „
Teraz już wiem, jak z perspektywy na to
patrzę
" Gubisz ostrość, wspomnij kalejdoskop....."
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.