Tak bywa...
Tęsknota i ból palą me serce od środka.
W ciemności umysłu szukam ciebie,
kochany.
Wychodzę znów z domu – bo może ciebie
spotkam.
Gdy wracam, tulą mnie znów tylko puste
ściany.
Zasypiam. Przychodzisz, by podmuchem
miłości
wysuszyć łzy spływające po mojej twarzy.
Twe silne ramiona dają tyle czułości.
I sprawiasz, że znowu mam siłę, aby
marzyć.
Lecz nagle znikasz, gdy tylko sen się
rozmywa,
gdy w bladym mroku światła nocnej lampki
niknie.
Znowu wtulona w kołdrę. Znów sama. Tak
bywa,
że miłość najszczersza boli. Lecz
przywyknę…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.