Tak jakoś, nie po polsku
Ech, Męczennicy-Wyrobnicy i Matki Polki
zasłużone.
Twarze posępne na ulicy, jakby w żałobie
pogrążone.
A w oczach mają tyle żalu, że z bólu chyba
pęka dusza.
Życie ucieka im pomału. Nic już nie cieszy,
nic nie wzrusza.
Celu nie widać tu żadnego, tramwaj też
smętnie się kołysze.
Że nie wystarcza do pierwszego, rozmowę
nazbyt głośną słyszę.
I zdrowie słabe, wyniszczone, nawet do
życia sił brakuje.
A co właściwie mi do tego? Bym musiał
słuchać jak się czuje?
Niesie się po tym łez padole ten ciągły
płacz i narzekanie.
Ja jednak się uśmiechać wolę. I jak
myślicie co się stanie?
Zboczeniec jakiś czy idiota?! Patrz pan jak
to się z ludzi śmieje!
Zaraz mu popędzimy kota! Jak w łeb dostanie
to zmądrzeje!
A ja tak się uśmiecham stale, czy słońce
świeci czy deszcz leje.
Po co mi puste troski, żale? Kiedy
wystarczy że istnieję.
Chodzę, oddycham, myślę, czuję.
To mi wystarcza.
Nie żałuję.
Komentarze (16)
Bardzo mi się podoba ten wiersz, zarówno w treści jak
i formie. Miłego dnia.