Tak przed zakończeniem...
Drżąc i czekając na zimę...
Stanełem nad brzegiem rzeki mego rzycia, i
próbowałem zrozumiec co zrobiłem nie
tak.
Zostawiłaś mnie w siódmą niedzielę
miesiąca, czyli w taką która nigdy nie
powinna nadejść.
Czasami do mej rzeki wlatywały liscie,
działo się to szczególnie jesienią... A
teraz liści brak już bo zkuta lodem rzeka
już siódma zima... jak ciebie wciąż
brak.
Zgubiłem kiedyś u ciebie ma dumę. Zgóbiłem
poranki i noce- od tak.
Za bardzo wierzyłem że są nadal cuda... że
los mnie wybiera-od tak, kazdego dnia.
Stamąłem nad rzeką. Brak jakiegoś odbicia.
Ryby nie lubia tu pływać bo jak!?
Słowa zgubione, wyniosłem bez ech. Jeden
liść wpadł do wody... Czy jestes wciąż tam?
pa pa...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.