tak tylko
z człością dotykać nieba
drobną zielenią brzozy
by w pełnym słońcu krawędź cienia
wyniósł kształt ciszy
za wierszem wiersz
a każdy otwarty jak blizna
żłobiona wciąż głębiej
by lawą pokutną zastygnąć
już bez nadzieji co opadła popiołem
w rozedrganą bólem ciszę
ulecę białym obłokiem
znad jesiennych wrzosowisk
by ją odnaleźć nad połoniną
w krwawym słońca zachodzie
Komentarze (1)
To co przeżywasz przelewasz na wiersz - jeden i
kolejny, to jak odciski na stopach, które prowadzą
donikąd, i wciąż ta narastająca cisza...