ten walc
ten sam na koźle stangret
z wąsem jak sierp księżyca
zagląda nam w oczy
ten sam stukot końskich kopyt
o bruk obcego miasta
ten sam dom o stu pokojach
z dozorcą kłaniającym się w pas
po skrzypiących schodach
wspinamy się pełni niepokoju
o noc która obudzi nasze smutki
nie patrzymy w blat zegara
jakbyśmy chcieli sobie powiedzieć
jeszcze nie czas
jeszcze nie czas
za ścianą uparcie pianista
wygrywa tę samą piosenkę
w blasku świecy jeszcze bardziej
nieśmiali
zatrzyma się świt na kościelnej iglicy
nie podchodź do okna najdroższa
nie podchodź
zaśniemy jak nieme hieroglify
w zwojach pożółkłych papirusów
nie odchodź
Komentarze (4)
Piękne przenośnie, wiersz nietuzinkowy z
niepowtarzalnym klimatem
Walc, jak miłowanie.. raz delikatne, drżące,
niespokojne... potem gwałtowne, silne akordy
akcentowane... wszystko to dla niej, dla niego... do
końca., Ciekawy i pełen ekspresji...
Ciekawe przenośnie i interesująca, malownicza całość
stwarzająca w trakcie czytania własny obraz w głowie
czytelnika.
no ma coś w sobie ..jeszcze do niego wrócę ale głosa
to juz śmiało mogę dać..:)
pozdr