W teatrze serc
W teatrze serc
meteoryty suną w dal
czerwieni się blady strach
opada przeźroczysta kurtyna
W garderobie chowa się twarz
zakryta pudrem łez
niemy wydobywa się krzyk
przenikający szczeliny duszy
Oto aktor ze sceny spadł
z nieboskłonu dumnych gwiazd
pękł w nim kryształowy blask
i nastał złowrogi zmierzch
w tunelu sceny nikną lampy
z nieba spadają płatki róż
szaleje wicher pośród drzew
oceanem myśli miotają fale
Ginie nadzieja razem z dniem
światem rządzi wieczna noc
wysypiska pękają w szwach
niespełniona miłość je przepełnia
Komentarze (1)
Świetnie dobrany tytuł do tego wiersza, treść też
niczego sobie :-)