Tej nocy
Po tafli spokojnego jeziora
Kroczył anioł...
Po jej ciele płynęła mgła
Czas jakby w miejscu stanął
Jasne loki niczym skrzydeł pióra
Na lekkim wietrze...
Gdy światło rzuciła nieba purpura
Falowały jeszcze...
Z tych ust aksamitnych
Słodką krwią nasączonych...
Do mnie słowa śpiewane milkły
Nie rozumiałem tych nut zmąconych
Liście z drzew spadały wciąż wolniej
I wolniej...
Ona szła do mnie nadal spokojnie
Spokojniej...
Gdzieś ptak w oddali
Rozmawiał z gwiazdami...
W obliczu nocy tak śmiesznie mali
Staliśmy tam sami...
Gdy moje usta jej ust bliskość czuły
W tej pięknej chwili się zawahała
W miejscu gdzie stała nuty się snuły
W moich ramionach mgła pozostała
Komentarze (1)
Wędrówce po plaży porankiem
Zobaczyłeś Ją To była Ona
Była nimfą lub ptakiem
To była najsłodsza Twa milość