TO BYŁO UROCZE Z JEJ STRONY
/Dzisiaj lżej/
Przegrałam, kiedy matka wyrzuciła
martwy płód. Byłam nim. Miałam urodzić
się z darem, tak mi powiedział Bóg,
gdy jeszcze miałam szanse. Widział we
mnie potencjał - najlepsza samobójczyni,
słodko gnijąca turystyka tego świata.
Arszenik,
węzeł, pistolet; rekwizyty do
jednorazowego
użytku. Na końcu miały być spróchniałe
deski
o niewielkim wymiarze. Miałam zabić się
młodo;
obrałam nawet metodę – utopić się w
krwi jakiegoś
księdza. Podobno w ich żyłach płynie wielka
moc
rozgrzeszenia – byłabym skąpana w
oczyszczeniu.
To nic. Wyręczyła mnie w dobrej wierze.
40 i 4, masz rację. Dziękuję.
Komentarze (16)
Wiersz wstrząsajacy, wrecz tragiczny...jakby nie
patrzeć...tak żle i tak źle