TRUD DOJRZEWANIA
Ileż to skarbów w pył drogi wdeptałem
Ileż to razy się schylałem
By podnieść jakąś cenną rzecz?
A w ręku znów trzymałem kamień
Nie był to upragniony diament
Więc odrzucałem go gdzieś precz
Ileż to razy źle wybrałem
Szukając na krzyżówce życia
Ścieżek, które prowadzą do oazy?
Ileż to razy upadałem
W kokonie niemożności stałem
W nadziei na łaskawszy los
Nim nauczyłem się patrzeć
Wsłuchiwać w siebie
I . . . wybierać
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.