trzepoczę jak ptak (cykl cz.IV)
w przedsionku nieba
gasną wszystkie kolory
twoje oczy są oknem
którym chcę wyskoczyć
błękit muska powieki
jednostajną pieszczotą
trzepoczę jak ptak
uwięziona w klatce
nieba dla zuchwałych
Komentarze (12)
Piękne metafory w Twoim cyklu, przyciągają
magnetyzmem, odnalazłam w nim cząstkę
siebie...pozdrawiam:)
Oj wielka to była miłość i samotność, która po niej
pozostała cały czas jest nią wypełnione. Podoba mi się
ten zabieg zaczynania następnego wiersza z cyklu
tytułem poprzedniego. Tworzy się płynne przejście
pomiędzy nimi. Jestem ciekawa, co dalej i jakie będzie
zakończenie. Pozdrawiam, ładnie piszesz :)
Nie bardzo wiem jak rozumieć Twój komentarz, Wick.
też trzepoczę bezpiórymi skrzydły
bo już mi niziny ze szczętem obrzydły
tylko orłom dostępne niebo
kusi niespełnioną potrzebą,
bo ptak ptakowi nie dorówna
ja - stary gawron, z tego powodu
mogę co najwyżej lub poniżej gówna
grzebać nieustannie wśród orlich odchodów.
Bardzo ciekawie piszesz, mam Cię na oku:)))
"To co jest przyczyną naszych najgłębszych cierpień,
jest zarazem źródłem naszych największych radości."
Tak juz jest, coż zrobić...
Miłego wieczoru!
Pieknie i smutno.
Pozdrawiam:)
Wciąż smutne Twoje niebo.
Pozdrawiam
Pięknie i mocno powiedziane :)
Ciekawe spojrzenie na życie prezentują Twoje wiersze.
Serdeczności
błękit muska powieki
jednostajną pieszczotą
kojarzę jeszcze dodatkowo zieleń
tańczącą na mapie ciała
Widzę tekst przesiąknięty błękitem..
Pięknie.
Bardzo ładny wiersz.
:)
pieknie :))))))