trzy razy
do trzech razy sztuka i w ten czas to ona
zapuka
do mych ramion jak do mych drzwi
i nikt tu nikogo już nie pomyli
i jak to sobie myślałeś
że zamalowałeś
ze sobą zabrałeś
a może schowałeś na potem
w objęciach dobrego słowa czar
nie będzie nikt ci życia już kradł
a taka ta trzecia wielka i nie prędka
nadchodzi powoli jak
jak leniwie rozlana rzeka z daleka
zabiera ze sobą wszystko co w sobie ma
czy cię porwała i z domu wyrwała
nie wiesz jak wrócić i jak sprostać temu
jej nurtowi zagubionemu i mętnemu
uciekam i nie chcę jej już tak kochać
koszmarnie niezdarnie bezradnie
na dnie zrobionego korytarza
to nie wszystkim się zdarza
nie mnie tam być na dnie
uciekam i nie tonę już
zmęczony zgoniony
wyskoczyłem
teraz jestem wyzwolony
nie zaślepiony nie zakorkowany
niczego nie pragnący już
wolny intruz
zostaję tu bez ciebie
cóż
do trzech razy sztuka
i nikogo nie szukam
samotny i wolnością nasycony
niczego nie nauczony
kolejny potem znów raz
ucieknę po kolejny nowy
czas
zakochania i tak dalej
i tak dalej
wiesz jak jest
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.