tymczasem
podpaliłem drugiego
zaraz po pierwszym
by uzasadnić siebie
w miejscu być może
Twojego przejścia
lecz próżno swe gardło
kaleczę i płuca
płyty chodnika nieudolnie
suszą łzy
gdy słońce
grzebie się w pieleszach
obok ludzie jacyś
tak
to ludzie niewątpliwie
mają ręce i nogi
głowy i smutek
niekiedy śmiechem
pustym przerywany
to bracia moi i siostry
jednak nie tworzymy
rodziny
zamknięci w bańkach
z niewiadomego materiału
orbitujemy czasem
wokół siebie
i tyle
podpalam jeszcze jednego
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.