*****
Mojej ukochanej żonie
Twoja śmierć nie w porę przyszła
ach, jak boli!
w gniewie gryzę słowa skargi
i ciebie, żem Boże przeklął w rozpaczy
jakby duszy jej było ci mało
przecież mogłeś zabrać mnie
w tortury rzucić
w otchłań piekła albo niepamięć
Cierpieniem zlany po brzegi
łzami zwilżam twoje zasuszone wargi
spijam pocałunki z zimnego oblicza
suche jak kwiat zatknięty w wazonie
w dłoni twojej dłoń moja
i świeca gromniczna
w ostatniej ci służy podróży
Tobie zostawiam moje wiersze
by czas ci się nie dłużył
wróć do domu na stare lata
usiądź ze mną w ogrodzie
byle badyl ożywisz listowiem
obsypiesz kwiatem
Ramieniem ujmij w pół
zdejmij ten ciężar
bo na sercu mym leży kamień
twoja śmierć jak ogień pali
zali cię spotkam już tylko w wieczności?
Dłoń twoja wciąż ciepła
ugłaskuje moje włosy
i uśmiech ze zdjęcia
rozpromienia cię
Z koszem pełnym marzeń
zostawiłaś mnie
o północy
Moje serce
ach jak boli!
Kocham cię
Komentarze (3)
Bardzo dziękuję
Mówią - czas goi rany, ale czy wszystkie?
Słowa współczucia zostawiam.
Doskonale rozumiem twój ból, czytając łzy mi
popłynęły, chciałabym znaleźć słowa otuchy ale wiem
,że takie nie istnieją. Potrzeba czasu żeby choć
odrobinę ból zelżał. Pozdrawiam