Uciekam przed miłością...
Dedykuję ten wiersz mojemu BYŁEMU Ł.M.
Próbuję uciec przed miłością,
Krzątam się po ciemnych ulicach...
Bo zabiłeś mnie swą zazdrością,
Że aż gorąco mi na powiekach...
Uciekam, biegnę w ciemności
Zimno mi , szukam schronienia,
Niech ktoś ma dla mnie choć troche
litości
Bo nie mam na sobie prawie odzienia...
Deszcz pada, wiatr wieje...
Ani śladu żywych dusz na dworze...
Boże...Co się tutaj dzieje?
czy ktoś mi pomoże?
Nagle dostrzegam jasność słońca...
Promyki ogrzewają moje ciało
Jakaś postać woła: "biegnij do końca!"
Ale ja mam już tchu mało...
Lecz ostatkiem sił docieram do celu
Widze schody, długie, jasne,
promienne...
Postać zaprasza: "chodź,ogrzej się
przyjacielu!"
Wchodze i czuję ciepło niezmierne...
I po chwili jestem już w Raju
Patrze i zachwycam się wszystkim...
Pięknie tu,jak w dużym ogrodzie, gaju...
I stoje na kamieniu szerokim i niskim
I widze jak szcześliwe tutaj życie!
A gdy zeszlam z kamienia
Nagle krzyczę:"To był sen,to wszystko śniło
mi się!"
A postać woła: "Do zobaczenia!".....
Oczywiście każdy może rozumieć ten wiersz na swoj sposób...To nie jest wyrażenie mysli samobójczej, lecz zapomnieniu o tym co mnie boli...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.