Ukradli ją.
zawsze była inna
wszyscy mówili że jest dziwna
lecz ona poprostu ciągle śniła
do otaczającego świata mówiła
o miłości która w jej sercu jest
o duszy która mieszka gdzieś
pomiędzy fikcją a prawdą
o harmoni w której żyć warto
spędzała czas wptrując się w jeziora
kryształową taflę
wiedziała co powinno się kochać naprawdę
leżała na polanie gładząc palcami trawę
traktowała wszystko jak zabawę
nocą gwiazdy oberwując
cichy śpiew pataków wysłuchując
na nadejście cudu cierpliwie czekała
złej myśli do świadomości nie
dopuszczała
piękna naiwnośc dziecka ją otaczała
o złudzeniach w których żyła nie
wiedziała
chciała być szczęśliwa
lecz idea ta była wadliwa
źli ludzie siłą do jej świata wdarli się
bezinteresowność zburzyli w niej
pokazali jej drugą stronę świata
gdzie brat zabija brata
chcieli zniszczyć jej czystą wiarę
to że świat jest darem
przeliczali wszystko na pieniądze
zaspakajając swoje rządze
zabijając przyrodę
zatruwając wodę
to była ich nowa idea
nastała nowa era
płakła
błagała
lecz życiem żadzą twarde zasady
bez cierpienia nie ma zabawy
ukradli ją
pokazali nowy dom
za kratkami więziona była
wiara w niej gniła
wieczorami ją odwiedzali
"tatusiowie", "wujkowie" czasami jakieś
panie
nawinęła się też igła,
biała śmierć i tak żyła
wspomnienia już dawno pogrzebała
za bardzo się ich bała
jest teraz warzywem
społeczeństwa najsłabszym ogniwem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.