ULŻY
wyją do nieba białe gożdziki
topionych zniczy owiane smrodem
lepkim dotykiem grudek muzyki
ziemi znudzonej leżeć odłogiem
kreśliły życie zamglone stada
gnające w świetle choinki lampek
na brudnym stole odbite ślady
mysich bucików śmierdzących trampek
pomiędzy dwoma krzyżami przewiew
świętym spokojem kryte marzenia
na środku jasno pali się świeczka
ojciec postawił była przecena
wyją do nieba białe gożdziki
na twoich mamo złożone prochach
łez wilgoć chłoną z nagrobnej płyty
to syn położył też bardzo kocha
wypić
Komentarze (3)
Wzruszający, warto go było przeczytać.
Bardzo ladny wiersz,i zawiera duzo prawdy-bolesnej
Dobra Poezja... szczerze i po prostu a między
wierszami uczucie Na tak!