umierałam zawsze nocą
gdy
gołąb rozdarł ciszę
w dowód miłości
deszcz sennie szeptał
cała twoja
umierałam
niebo skroiło mi suknię
z bzów pięciolistnych białą na raz
a ty kochałeś mnie tylko w zielonej
ust nie malowałam nigdy
moje sukienki dojrzewały
każdej słotnej jesieni
aż rozkrakały się wrony
a w domu zapachniało szminką
umierałam
nawet niebo mnie nie chciało
długo rozmawiałam z sową
chichotała tylko
dziobem wskazując dwie pary rączek
obejmujących nas ciasno
moje słowa odpadały głucho
od ścian
umierałam
Komentarze (63)
Dziękuję za odwiedziny. Serdecznie i majowo
pozdrawiam.
niesamowicie napisane, każdy kolejny wers rodzi się z
poprzedniego, wszystko przemyślane, aż zapiera dech,
cudowny wiersz, pozdrawiam
piękny wiersz Ewo:)
Stello, jakże urozmaiciłaś formę pisania - nie tylko
opisujesz, ale prowokujesz do pomyślenia nad sobą,
życiem... pozdrawiam;)
Ależ klimatyczny, aż dech zapiera:))
Pięknie Ewo, masz talent do łączenia
miłości z przyrodą, dwóch łon natury, które się
nawzajem uzupełniają.
Pozdrawiam, życząc słonecznego dnia. + już zostawiłam
wcześniej.
Niezwykły wiersz Stello, wysoko postawiłaś poprzeczkę.
Pozdrawiam serdecznie:-)
Przecudowny wiersz . Chylę czoła i pozdrawiam ciepło
Niezwykły nastrój ma wiersz.
Pozdrawiam:)
ha - umierałaś z miłości. I tak nadal trzymaj.
wiersz jest naprawdę ujmujący.
pozdrawiam
Umierania za życia zwykle strach przyczyną,
zanim miłość pozwoli człowiekowi "odpłynąć"!
Pozdrawiam!
Przejmujący wiersz,aż się boję domysłów.
Dziękuję,Tobie również wszystkiego dobrego Stellu :)
Witam Stello, bardzo zimny a zarazem piękny
wiersz...szkoda życia, umierać nie warto dla
nikogo...życie jest piękne, choć niekiedy ciężkie,
bolesne ale wszystko mija...pozdrawiam serdecznie.
dziękuję za wizytę u mnie. miłej niedzieli.
Masz talent ;) zapraszam do mnie :)