Umiesz liczyć
Trafiło na mnie. Trudno na klatę
przyjęłam balast, zagryzłam zęby.
Pełna ufności, że służba zdrowia
wesprze, pomoże – rak mnie nie zgnębi.
Lubie lekarzy i ufnie ręce
daję pod igły. Rozczarowanie
jednak dopadło – bo nagle kłody
niczym lawina spadają na mnie.
Zaskakujące, każde badanie
wywalczyć muszę, umotywować,
bo cięcie kosztów celem nadrzędnym.
Limity ważne, a temat zdrowia
nagle powraca, kiedy wyniki
niepokojąco spadają nisko,
bo w trybie nagłym – buch skierowanie,
kładąc przed oczy mówią: to wszystko.
Gdyby instynkty własne zawiodły
i brakło siły, to moje trwanie
według taryfy na życie godne
zgaśnie jak płomień tuż przed badaniem.
Komentarze (37)
dasz radę Celinko
Usmiecham sie do Ciebie:) i myslę serdecznie
To niestety smutna prawda i może z tego powodu czasem
moje większe zdołowania w chorobie.
trzeba miec zdrowie zeby chorowac i .kase
ozdrawiam i zycze dobrej nocki
Czasem mam wrażenie, że dla niektórych pieniądze są
ważniejsze niż zdrowie, a przecież leczyć trzeba.
Miałam nie zamieszczać ale Ania Turkusowa dała podobny
to dla kontrastu.
Strach chorować.
Tym bardziej wielki szacunek dla tych, którzy liczą na
własną siłę życia.
Wiersz odsłania współczesną prawdę jak latarnia
ciemności.
Pozdrawiam :)
... ciężko chory ma mieć końskie zdrowie - by przejść
batalie w sprawie swojego leczenia... ponura
rzeczywistość polskiej służby zdrowia, aż się
scyzoryki otwierają...