umrę jak Norwid
wiem, że umrę jak Norwid - w samotności,
biedzie
na razie mam przyjaciół, lecz jak długo
jeszcze
ilu z nich się pojawi na przyszłym
pogrzebie?
zapewne żaden - wszystkich stracę dużo
wcześniej
znam siebie bardzo dobrze, dlatego tak
myślę
jestem złym czlowiekiem i mam duszę
skażoną
pewnie pójdę do piekła, a jak nie, to
czyściec
skąd przez długie lata nie będę
uwolnioną
nie kocham, nie płaczę, nie ma we mnie
współczucia
aż dziwię się ludziom, że chcą ze mną
rozmawiać
gdy we własne życie nie potrafię wejść w
butach
wciąż boso lub na palcach próbując się
przekradać
nie lepiej skończyć teraz? mam jeszcze tę
pewność
że nad świeżym grobem ktoś się cicho
pomodli
i mam pewność, że zanim kwiaty zaczną
więdnąć
ostatni z mych przyjaciół odejdzie
spokojny
by już nigdy nie wrócić. choćby dla tych
kwiatów
których z mojego miejsca raczej nie
zobaczę
warto pozbyć się tego kretyńskiego
strachu
że umrę jak Norwid i nie będzie inaczej
czy może ktoś mnie przekona, że warto bać
się
dalej? nauczy gromadzić odwagę w sercu?
w tak niewielu osobach znajduję oparcie
coraz mniej takich osób - mój strach jest
na miejscu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.