Usiądź i zastanów się...
Niedzielny poranek,
Wyszłam do kościoła.
Już tam w świątyni,
Spoglądając na ołtarz,
Klękam w ławce i modlę się...
Modlę się do Boga...
Potem jakieś modły i inne przyśpiewki,
Jak zawsze w kościele...
Zaczęła się Ewangelia,
Ksiądz mówił o kobiecie,
Która wrzuciła do skarbony 1 grosz,
Wszystko co miała...
Wytłumaczył to,
Mówiąc o mężczyźnie,
Który za czasów komuny jechał pociągiem,
Wracał do domu i chciał zrobić
niespodziankę rodzinie,
Bo udało mu się dostać miód...
Do pociągu wsiadł chłopiec z zabandażowaną
nogą.
Rozmawiali przez chwilę,
Aż w końcu chłopiec powiedział, że nigdy
nie jadł miodu,
Wtedy mężczyzna wyciągnął z torby swój
miód,
I podarował go chłopcu...
Przez chwile o tym myślał,
Było mu szkoda tego miodu, w domu na pewno
by dzieci się cieszyły,
A z drugiej strony cieszył się, że dał mu
miód...
Ludzie siedzący w pobliżu myśleli sobie,
Że on dał mu tak po prostu ten miód,
Ale on dał go całym sercem...
A my??
Zdobędziemy się na odwagę??
Czy to takie trudne??
Po mszy głęboko zaczęłam się
zastanawiać,
Co ja mogę zrobić...
I przypomniał mi się Kraków,
Kilka razy będąc tam widziałam biednych,
Którzy trzęsą się z zimna, są głodni...
Przez chwile szczęśliwa myślałam,
Że przy najbliższym wypadzie do Krakowa,
Mogę zabrać parę koców i bułek...
Ale to nierealne...
Mama i tak by się nie zgodziła,
Na pewno jej żal tych biednych...
Zastanówcie się,
Jak wy możecie pomóc innym...
To takie oddawanie się Bogu!!
Nie trzeba się przejmować głupim gadaniem
innych,
Wystarczy chcieć!!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.