Usta
Usta, które kiedyś nosiły pieśni sprzed
lat
Teraz zamierają , zatykają się
Na wpół leje się z nich krew
Eh, słowa, nie pozwólcie mi umierać
Nie uderzajcie mnie tak mocno
Nie róbcie mi krzywdy
Byłam kiedyś aniołem
Usta, które spijały miód z drzew
I gryzły trawę tak ochoczo
Są ciche i wyblakłe
Tylko ta krew nadaje im koloru
I nie ponosi ich emocja, agresja, złość
Są takie niewinne, smutne, szare
Gdzie jest mój głos
Gdzie usta które tak czule witały dzień
Gdzie piosenki które zrodziły się z nich
Smutno żegnać przemoknięte szaleństwem
W czasie burzy czy po zmroku
Bez zapachu są w południe
I gdy kładę się wyssać z palca
Opowieści o dawnych moich ustach,
usteczkach
Gdzie te które rodziły się w namiętności
I kładły spać upite winem
Te które dziękowały za byle co
Teraz nie potrafią się cieszyć
Teraz to te które ozięble słyszą
Mówią czuję chodzą konają
Usta, nie róbcie krzywdy takim
Podrabianym aniołom jak ja
Czym uleczyć moje zagorzałe usta
Czym napoić suche ich powierzchnie
Może szczyptą miłości
Przeciesz sączyła się przez nie owa
Stąd ich ody do słońca i piekła
A teraz, cichsza, spokój, mgła
Nie ma, więc oplotły się szeptem
Niewyraźnie bolących liter
I takie są moje usta bez ciebie,
Draniu – to ich słowa
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.