Uwierzyć W Słońce
Deszcz spływa po powierzchnii
Odkrywa moje wnętrze
Zmywa maskę beztroski
W niej życie jakby lepsze...
Nie martwię się deszczem
O wiele zmartwień więcej
Od niego poważniejszych jeszcze...
Kapie kapie kapie kap życie szybciej łap
Szybciej bezdech masz jeszcze czas
By wśród ostrych duszy ran
W drodze do nieba bram
Odnaleźć swoje miejsce sam
Bo tak naprawdę kogo wkoło masz
Ludzi znasz?...
Ha haa.. diabeł się śmieje w twarz
Wraz z nim w szachy grasz
Nawet nie wiesz kiedy twój król już padł
Bo tak raz po raz chronisz swoje pionki
Raz po raz giną jak muchy szybko bez
duszy
Włącz coś wreszcie co życie twe ruszy
W przestrzeń co zmusi wziąć oddech głębszy
Co zdusi ten bezkres głupoty
Pieprzyć nie chcę że wejście w życie
Przejście przez młodość w doroślejsze
ponoć
Łatwiejsze będzie gdy moje imię
Ludzie znajdą wszędzie...
To niepotrzebne.. to niepotrzebne..
To niepotrzebne...
Nad chmury moje własne wzlecieć chcę
By jasne promienie mego serca ogrzały mnie
A śmierć stanie się nieważna więc...
Wierzę, że skończy się deszcz...
Wierzę, że skończy się deszcz...
Wierzę, że skończy się deszcz...
Komentarze (3)
daje do myślenia, dobry wiersz
Zastanawiasz, chyba nawet ujmujesz mnie swoim
wierszem.Mocny, dobry, bez zbednych kolorow i
ubarwien! Swietnie.
deszcz też jest potrzebny, jak wszystko na tym świecie
a twój wiersz przeczytałam parę razy, ze względów
sentymentalnych również.:)))