Uwierzyłam Aniołowi
Jesień była...to pamiętam ,
Gdy zprosił mnie na kawę
Anioł , co po drodze z Nieba
wpadł na ziemskie tu konklawe
Widać , do gustu przypadła
Mu naiwna moja dusza
Bo zatrzymał sie w podróży
Zamiast dalej szybko ruszać!
Został rok , a może dłużej
Trzymał w skrzydeł swych objęciach
Tak dbał o mnie,tak mnie wzruszał
Że oddałam mu swe serce
Zaufałam Aniołowi
Absolutnie i bez granic
Tyle że on me oddanie
Miał po prostu całkiem ZA NIC!
I odfrunął dnia pewnego
Nastroszywszy białe pióra
Nie wstrzymała go przed lotem
Deszczem wzdęta szara chmura
Rzucił mi na pożegnanie-
Że już całkiem mu obrzydła
Ma paskudna chora Psyche
Podła słaba i perfidna
Że w anielskim gardle stoi
Moje wredne zachowanie
Że się wreszcie UPAMIĘTAŁ
I już dłużej nie zostanie!
UWIERZYŁAM ANIOŁOWI
Że zła , głupia, grzeszna jestem
Bo Anioły wszak nie kłamią!
Ani słowem...Ani gestem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.