uzależnienie
Wyszemrane obietnice
w blasku topiących się świec,
one umierały opuszczone,
kiedy nadchodził dzień.
Zmierzwiona cisza westchnieniem,
co rodziła jęk,
kiedy złuszczona noc
mówiła adieu.
Stłumione uczucia,
jakby przez szybę widziane,
gorąco rzucały się w bezmyślności fale.
Topiły się, gasły w nich,
jak statek bez żagli, nocą,
któremu Bóg na dno kazał iść.
Rozjaśnia się,
noc gubi swój płaszcz,
staje się naga.
Płoną myśli światłem gonione,
zaszczute prawdą,
oszukane.
I tylko nocą ukojone,
pod jego dotykiem uśpione,
marzną.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.