VII
życzę sobie siły
by ścisnąć cięte kwiaty
zachować zieloną pozę
z wyuczonym spojrzeniem
by nie buchnąć sercem
i nie pizgnąć ich przez okno
(może trafiłabym lepszego)
to jest jak schizofrenia
idealne rozdwojenie jaźni na
nieznające osoby w moim ciele
znowu straciliśmy wolne
ględzeniem i przekładaniem
na wierzch aż skóra
zgrubiała domaga się
ocierania naskórka
jesteśmy jeszcze potrzebni
naplecowym wrzodom
od tyłu nie ma kłopotu
naprzeciwnych twarzy
zasypiając patrzę jak
konwalie cicho piją
wodę
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.