Vitae Mio
Oczęta me zmrużone sięgaj ą w bezkresną
przyszłość…i nawet nieświadomie
Porzuciły przeszłość!
Tak ważną –tak istotną
,niepowtarzalną –swoją
Tak jakby odrzuciły siebie
Już jutro nie liczyły dzisiejszego wieczoru
z przymrużeniem oka
Dwadzieścia wiosen
Dwadzieścia zim
Dwadzieścia letnich ,jesiennych dni
W rączętach matki wita przez lata ,w
ojcowskich dłoniach wykrystalizowana
Codzienną troską ,smutkiem dni szarych
Owiana łzami krwią spłukanych
Rosło tak dziecię do dnia owego
Stwarzając z troski istotę tego
Taką pozorną –bo trochę z ojca i
trochę z matki
I rozhulaną –zupełnie jak halny
–z ciepłota duszy
Tak czarną i marną jak chętną poprawy
I pisze –tak piszę –to piszę
dziś ja –puch marny!
Kobieta –targana godnością
-kłamstwem –nieprawością
Dzisiaj jakby odmieniona i trochę
przestraszona marności ludzkiej
Boję ,lękam, swego szukam –na marne
–nie trzeba
Z ofiarowaną Twą Dłonią podążam ścieżyną mi
daną Mój Panie
Wiedź mnie gdzie zechcesz –jam Ci
poddaną być pragnę
Gdy zerkasz w duszy dziedziniec mój Wielki
Ty –to widzisz
Jak rosną pragnienia ,nadzieje i myśli
Segreguj!
Wybieraj –co złe odrzucaj
By tylko te właściwe pieściły mą duszę
A teraz dobranoc mym dwóm kochankom
życzę
Och… Panie Mój Jeden o jedną rzecz
jak błagam Cię dziś jeszcze
By liczba mych lubych nie wzrosła –by
tylko jeden przez Ciebie wybrany
Był mi na zawsze ofiarowany
w tzreci rok po bolesnym upadku targanej duszy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.