Walczący chłopiec z dzielnicy...
Dawno nie pisałam wierszy o tej tematyce. Nie zaliczę może wielkiego powrotu w wielkim stylu ;p ale próbować zawsze można.
Mały przecudowny chłopiec
szedł żydowską dzielnicą
spojrzał, podniósł głowę
w bramie, strażnicy siedzą glisty
iść czy uciekać?
zadał sobie pytanie
złapali biedną kobietę
ludzie krzyczeli 'za karę, za karę!'
Któregoś dnia pobili Józia
że bez opaski chodził
mały Kazio pokręcił głową
tamten już nie miał nogi
bili biednego żyda
dla zabawy obcięli mu brodę
znosił upokorzenie
a ŻOB była już w drodze
Mały żyd biegał uliczkami
kiedy tutaj wpadli z karabinami
schował się za budynkiem
wystrzelali ich sami
wyszedł, strasznie się przeraził
jego oczka pełne łez
nie mógł w to uwierzyć
że mogli jego ojca zabić
mord żydowskiej dzielnicy
uderzyła go na potęgę
teraz zapragnął zemsty
biegł do szpitala pędem
nie dobiegł uliczką
dostał trzy kule w serce
mimo że był dopiero dzieckiem
za ojczyznę oddał życie i serce
Komentarze (3)
głos (raczej) za próbę...
Przygnebiajacy,tragiczny w wymowie wiersz.Kto
wpadl z karabinami?.No chyba wlasnie ZOB.
Bardzo dobry!
O nie, nie, nie ma tu wielkiego stylu, nie dlatego
że taka tematyka, tylko nie wiadomo co chciałaś
wyeksponować. Piszesz o małym chłopcu, który błąka
się po ulicy, wtrącasz Józia i Kazia bez wyjaśnień
powiązania między nimi, nie każdy wie co oznacza
skrót ŻOB, Żydowska Organizacja Bojówkarzy ? Kto
wpadł z karabinami? O tym w wierszu nie jasno. Na
końcu wiersza nazywasz małego bohaterem, a z treści
wynika, że tylko biegał po ulicy. Dlatego wiersz -
nie rewelka.