Waldi
Waldi, nicpoń i lekkoduch, od pokoleń stu
rasowy,
zamiast bywać na wystawach, poszedł w ślady
Casanovy;
wciąż umawiał się na randki, każdej mówił:
”Tyś jedyna!”.
Aż go w końcu ta jedyna z tych jedynych
usidliła;
jeden tylko raz spojrzała – zakochało się
kocisko,
po tygodniu znajomości wyprawiono
weselisko...
Zaproszono Kota w Butach oraz Kota
Filemona,
świerszcz w zielonym meloniku zagrał Marsza
Mendelssohna,
mleko lało się strumieniem, rozpylano
walerianę,
Panna Młoda z kocimiętki miała bukiet oraz
wianek...
Tylko dwie złośliwe kotki dokuczały Pannie
Młodej;
plotkowały, że jej tata chciał mieć zięcia
z rodowodem,
więc potrząsnął grubą kiesą, spłacił za
Waldiego długi,
pod warunkiem wszak, że kotek zawrze z jego
córką śluby.
Waldi, nie chcąc iść do paki, wybrał
małżeńskie kajdany,
lecz ja wolę pierwszą wersję – tę o Waldim
zakochanym...
Ola Bielarska
Komentarze (17)
super wiersz pozdrawiam:))
:)