Warkocze kiedyś posiwieją
pan zapomniał proszę pana jak ogromnie
zakochana
była w panu ta z warkoczem nie spuszczała z
pana oczu
nie poznałam jej imienia czas uciekał los
się zmieniał
lecz pamiętam to spojrzenie blasku pełne
tylko nie wiem
czy powstało z namiętności kiedyś bywał
częstym gościem
naprzeciwko podglądałam dawno temu - byłam
mała
chyłkiem stamtąd żeś uciekał biegł za tobą
jakiś bękart
śmiał nazywać cię swym tatą chciałam nawet
wlać mu za to
ale ona zabroniła palcem srogo pogroziła
znikła, a tyś w cieniu czekał jakbyś chwilę
tą odwlekał
nadal mam ten widok z okien pan
przechodzisz jakoś bokiem
i zaglądasz do ogrodu gdzieś tak często był
za młodu
co przygnało w okolicę gdzie z warkoczem na
ulicę
dawno wyszła zagubiona dzierżąc wstyd w
wątłych ramionach
czy na pewno pan pamiętasz, gdy dorosłam,
mój komentarz
że warkocze posiwieją, młodo umrą wraz z
nadzieją
Zgadza się Panie Andrzeju. W pierwszej wersji to był ośmiozgłoskowiec, lecz niedoskonałość prostych rymów starałam się zakamuflować w 16-sto zgłoskowcu. I nie udało się jak widać.
Komentarze (17)
Bardzo melodyjny wiersz proszę Pani .:) Pozdrawiam
Niestety czas szybko mija... Wiersz bardzo wymowny...