Warszawa
Cywilnej ludności Warszawy
Kiedy kule świstały nad głową,
A strach wypełnił całą piwnicę,
Leżeliśmy równo na betonie,
By choć się starać ocalić życie.
Gdy miasto było przepełnione grozą,
I ciemnością, bez szans na zorze,
Jakiegokolwiek czerwonego światła,
By móc uciec przed katem do kata.
Gdy ciemność, ból, bojaźń i kurz,
Sterty ciał i stosy ludzkich dusz,
Były jedyną podstawą barykady,
Oddzielającej kłamstwo od prawdy.
Gdy szkło wybite z latarni,
Leżało na ulicach niczym liście,
Gdy kule tej nowej gwarni,
Pytały : „Po co zaczęliście?”
Gdy studnie przesiąkły krwią,
I nic innego wtedy nie pito,
Chcieliśmy tylko pragnąć,
By już zaczęło świtać.
I nagle okno rozbił granat,
I krwią umalowana została piwnica,
A my tylko pytamy :
„Czy już zaczęło świtać?”
A jednak Grandzie nie ostatni raz ;)
Komentarze (3)
ardzo mocnyi bardzo dobry wiersz. Co njmniej kilka
fraz - niesamowitych.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ten wiersz już jakiś czas temu zwrócił moją uwagę;
teraz mogę napisać, że czytałam go 1 sierpnia jako
jeden z najlepszych w tym temacie. Pozdrawiam.
wartościowy wiersz. szkoda, że tak mało czytających.
pozdrawiam :):)