Warto odejśc za niego??
Powiedzcie szczerze kto nie próbował??
Kto przed próbą samobójstwa się dobrze
schował??
Czy wśród nas jest osoba taka,
co nie chciała odebrać sobie życia za
chłopaka??
Czy jest ktoś, kto bardzo kochał,
ale po jego stracie nawet nie szlochał??
Jeśli tak, to ja w to nie wierzę,
nic nie pomoże, nawet podpis na
papierze,
bo jeśli kochać to bez granic.
Albo jestem z nim, albo jestem skazana na
nic.
Za każdym razem gdy się z nim rozstałam,
to sobie życie odebrac chciałam,
ale nigdy mi nie wychodziło,
bo coś zza światów mi po cichu mówiło,
że warto czekać, że ułoży się wszystko,
że za jakiś czas znowu będę miała go
blisko.
I tak było, to tradycją się stało.
Najpierw się rozstaliśmy, a potem to
wracało.
Wyobraźcie sobie, co ja musiałam mieć w
głowie,
że za każdym razem chciałam odebrać zycie
sobie.
Byłam już blisko, tak blisko końca.
Zamiast żółtego, widziałam czarny promień
słońca.
Czułam jak moje ciało się przenosiło
tam, gdzie nigdy dobra nie było.
Ale w ostatniej chwili coś mnie
powstrzymywało,
coś mi życie znowu oddać chciało.
Ja je brałam, choć pewna nie byłam,
bo w lepsze jutro już nie wierzyłam.
Z czasem wszystko się ułożyło,
to, co było przeszłością w teraźniejszość
się zmieniło.
Teraz żałuję, że nadal tu jestem,
ciągle się męczę z tym okrutnym gestem.
Przez tego chłopaka tracę rozum cały.
Przegapiłam wszsytko, nie zauważyłam jaki
świat jest doskonały.
W tym momencie wyjścia mam dwa przed
sobą:
1. Skończyć z nim na zawsze,
zacząć żyć na nowo
2. Zostawić wszsytko co miałam
i iść tam, gdzie od dawna iśc chciałam.
Bardziej mnie ciągnie do tego drugiego,
bo trochę wątpię w działanie pierwszego.
Żyć, albo nie żyć... Oto jest pytanie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.