Westchnienie
Westchnienie
A gdy zostanę wreszcie sam,
odejdę swoją własną drogą.
Zerknę za siebie raz czy dwa,
lecz nie zatrzymam się, nie mogę.
Bo czas już iść, najwyższy czas.
Zbyt długo tutaj zabawiłem.
I zbyt bolało. I nie raz.
Choć czasem przecież warto było.
Niech jeszcze raz zapalą światła,
chcę wśród oklasków zejść ze sceny.
Niech błyszczą rampy reflektory!
Jak już, to z klasą! Do cholery!
Oszczędźcie sobie łez i wzruszeń
i tak niczego już nie zmienię.
O jedno tylko chciałbym prosić:
czasem... w zadumie... o westchnienie.
Komentarze (1)
Czytam Twoje wiersze ...są pelne zyciowej mądrości