Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Węzły (1)

Burze przychodziły bardzo szybko, a odchodziły opornie. Tak jakby z głębokim ostrzeżeniem, że to jeszcze nie wszystko i jeszcze nienajgorsze w porównaniu z tym, co będzie się działo później.
Krystian miał ich serdecznie dosyć – tych wszystkich katastrof i także tych drobniejszych epizodów chorobowych.
–Wiadomo, że to wszystko w twojej głowie jest wyolbrzymione – mawiał do siebie niejednokrotnie. – Niemniej jednak te kilka ostatnich lat w życiu siedemdziesięciolatka to chyba jednak przedsmak ostatecznej katastrofy i prognoza rozstania się z tym w miarę dotychczas szczęśliwym życiem na Ziemi, gdzie przyszło mu żyć – dodawał na koniec rozważań wewnętrznych.
Codziennie miewał takie myśli i skojarzenia, które wypowiadał głośno lub półgębkiem wtedy, gdy był sam i chyba przez nikogo innego niesłyszany. Na przykład gdy przebywał jako jedyny pacjent w sali chorych albo pod natryskiem czy w toalecie – gdziekolwiek to mogło się zdarzyć. Najbardziej nasiliło się to zjawisko podczas pierwszego kursu chemioterapii w klinice KNUCH (Klinika Nowotworów Układu Chłonnego w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie), kiedy ostra reakcja organizmu zamknęła mu na pewien czas wiele prostych czynności, takich jak jedzenie, siusianie, wypróżnianie się, a przede wszystkim głośne rozmowy z innymi, w tym zwłaszcza przez telefon lub przez WhatsApp. Wtedy takie gadki po cichu ze sobą samym zwielokrotniały się w stosunku do lat poprzednich (bo tak naprawdę to zjawisko występowało również wcześniej).
Na skutek swego czasu fascynacji psychiatrią i psychologią (by rzec z pewną przesadą oczywiście) doszukiwał się w sobie narastającej fali schizofrenii. Czy słusznie? Nie było to istotne aż do czasu, gdy na przełomie lat 2023 i 2024 (wtedy przekroczył już swoją siedemdziesiątkę) zjawisko wyraźnie się nasiliło zarówno pod względem częstotliwości, jak i głębokości występowania wewnątrz mózgu (czy ogólnie umysłu). Gadał do siebie zawsze, gdy miał do tego okazję – w ciągu dnia, gdy zasypiał i gdy się budził. W czasie czytania, wykonywania czynności higienicznych, przy jakiejś okazji albo bez żadnej. Starał się o to, by nikomu się z tym nie zdradzać, żeby nie zaczęto traktować go jako dziwaka lub co gorsza chorego na coś w rodzaju schizofrenii.
–To ma być, musi być, moja prywatna sprawa – mawiał do siebie w tych samych trybach myślenia. Ale czy na pewno była tylko prywatna? Trudno przewidzieć, przecież nie mógł mieć całkowitej pewności.
Czasami go bawiły te auto – tyrady, czasami zaskakiwały w nieodpowiednich miejscach, chociażby na zakupach w supermarkecie w poprzednich miesiącach, a czasami po prostu irytowały, gdy wciąż powtarzał to samo.
– Dziwaczejesz coraz bardziej, drogi Krystianku, pewnie z wiekiem jest to nieuniknione – dodawał wracając do przeglądarki internetowej lub do popołudniowej drzemki, od której bywał uzależniony częściej i na dłużej niż przed choćby kilkoma laty.
– Starzejesz się, koleś, niestety – reasumował, udając zrozumienie dla siebie, zwłaszcza w przypływie dobrego humoru.
Metafory z burzami codziennie go nawiedzały, niezależnie od woli czy nawet nastroju. Bo czyż burze hormonalne wewnątrz organizmu nie przypominają tych zdarzających się w przyrodzie, w każdym niemal miejscu na Ziemi? Burze w układzie odpornościowym, w systemie krążenia, w układzie nerwowym – czyż nie mają swoich merytorycznych odpowiedników w burzach tropikalnych z huraganami lub tornadami? Albo chociażby w jego klimacie europejskich nizin, w burzach letnich czy wiosennych z ulewami i piorunami? Osobiście nie poznał ani tornada, ani burzy piaskowej, ani burzy magnetycznej ani wielu innych zapewne. Raz trafił na wielogodzinną burzę śnieżną, gdy podróżował małym samochodem z całą swoją rodziną przez pół Polski. Jednak tylko raz i było to bardzo dawno temu.
Obecne burze w jego organizmie to były kwintesencje tego wszystkiego, co pełna fantazji wyobraźnia pozwalała mu dostrzegać w trakcie owych kilku lat bezprzerwowego niemal chorowania na "coś tam". Zawsze i w każdej chwili można było tu i teraz zapaść na jakieś nowe "coś tam", najczęściej bez specjalnego ostrzeżenia (za wyjątkiem COVIDa–19). Przekształcało się to wszystko w całkiem zgrabny sposób w długotrwałe choroby, których nie sposób było wyleczyć tak po prostu na swoich warunkach. Odwrotnie, niezbędne było oddać się pod opiekę służby zdrowia, publicznej czy prywatnej, otwartej czy zamkniętej w jakimś szpitalu. A jeśli tak, to zawsze w ręce osób, przy których musiał się czuć małym pionkiem, koreczkiem unoszącym się wciąż jeszcze na wodzie, pyłkiem kurzu wiszącym w powietrzu. W ręce lekarzy dobrych i słabych, pseudolekarzy, pielęgniarek i pielęgniarzy, techników, sanitariuszy, kierowców i kucharzy. Wszystko dlatego, że gdy już trafiło się do jakiegoś SZPITALA lub KLINIKI, to chcąc nie chcąc musiało się spędzać tutaj swoje cenne ostatnie (być może) dni ŻYCIA.
A szkoda ich było, tych ostatnich dni ŻYCIA, bo wiadomo, że to wszystko już jest "z górki", jeżeli ma się już ponad 70 lat. Tak było i teraz, gdy w KLINICE leczono jego węzły chłonne, zaatakowane z pełną siłą i niespodziewanie przez chłoniaka Burkitta. To akurat wydawało się zupełnie pewne, skoro było wpisane we wszystkich dokumentach medycznych dotyczących jego zdrowia i choroby, jakimi posługiwano się tutaj w klinice KNUCH na warszawskim Ursynowie.
– Do zobaczenia w Raju – przypominał sobie słowa Papieża, pełne optymizmu i wiary. Sam tej wiary i optymizmu miewał coraz mniej, pomimo codziennych modlitw, jakimi czuł się otoczony ze wszystkich stron.

Dodano: 2024-05-01 13:49:50
Ten wiersz przeczytano 197 razy
Oddanych głosów: 5
Rodzaj Bez rymów Klimat Refleksyjny Tematyka Zdrowie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (4)

Kazimierz Surzyn Kazimierz Surzyn

Z podobaniem przeczytałem, ciekawe rozważania o
zmaganiach z chorobą, rozmowach ze sobą, pocieszeniu w
wierze, traceniu nadziei na lepsze, pozdrawiam ciepło,
życząc zdrowia.

Larisa Larisa

Bardzo dobra pierwsza część opowiadania!
Dobrze nakreślone obawy bohatera o swój los i zdrowie
w walce z chorobą na tle upływającego czasu.
Jestem ciekawa części drugiej.
Dobrze się czyta i opowieść wciąga czytelnika!

Serdecznie pozdrawiam

anna anna

fajne te rozważania (też czasem gadam do siebie)
Pozdrawiam i życzę zdrowia.

sturecki sturecki

Utwór opowiada o Krystianie, który zmaga się z chorobą
i coraz częściej rozmawia sam ze sobą, interpretując
to jako rozwijającą się schizofrenię. Burze hormonalne
i choroby metaforycznie są porównywane do burz
przyrody. Krystian stara się znaleźć pocieszenie w
wierze, ale coraz bardziej traci nadzieję.
(+)

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »