Wielka miłość
Wielka miłość
Widelec raz spostrzegł łyżkę,
jaka piękna w zachwyt wpadł.
Jak tu do niej się odezwać?
Blady strach na niego padł.
Gdy tak myślał, medytował,
pani wzięła je go z nią,
gdyż w mieszkaniu czuć już było,
przepysznego dania woń.
Pani łyżką zjadła zupę
a widelcem drugie danie
i go lekko, leciuteńko,
położyła zaraz na niej.
Przytulony chociaż brudny,
mimo swego głosu drżenia.
Zaczął pieścić, opowiadać
swe przeżycia i zmartwienia.
Łyżce się spodobał bardzo,
taki szczupły i nieśmiały.
Od tej pory to już same
się do siebie przytulały.
Po tygodniu przy durszlaku
spowiadały się patelni
a ślub wzięli przy księżycu
zaraz tuż po jego pełni.
I niebawem już widelczyk
i malutkie dwie łyżeczki
poszturchują się w szufladzie
wywołując częste sprzeczki.
Mama, albo nieraz tata
brzękną na nie dla postrachu
ale krzywdy im nie zrobią.
- Takie to już życie brachu.
Komentarze (6)
Ja na Twoim miejscu zastanowiłabym się nad wydaniem
tomiku - dla dzieci.
Lekko, zwiewnie się płynie po strofach Twoich wierszy,
a czytam przecież nie pierwszy ;)
Po prostu bomba.Podoba mi sie jak nie wiem co...
Wierszyk się sam czyta, taki płynny i wesoły w tresci.
Bardzo usmiechniety wiersz :) Mily taki i radosny -
chyba powinnam brac przyklad z Ciebie...
Świetny wiersz. Tak się go miło czyta.
Tak tu brak wesołych wierszy, więc się cieszę, że Ty
pierwszy ton wesela tu wprowadzasz i rymami je
wygładzasz.
Cieplutkie pozdrowienia
Bardzo wesolutki wierszyk;)