Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Wielkanoc siedemnastego roku

[przeskok do 2017 roku - przedostatni odcinek publikowany na Beju]

Nina i Teofil zaprosili także na śniadanie wielkanocne oboje rodziców Niny i babcię, ale tylko mama zapewniła ich, że na pewno się zjawi. Tato kluczył i kluczył, ale w końcu zrezygnował, ze względu na obecność swojej byłej żony, oczywiście, z którą od ponad trzech lat nie potrafił rozmawiać bez kłótni, a nawet kiedyś wcześniej bez rękoczynów. Babcia też nie chciała wybierać się sama, postanowiła zostać z synem, który obiecał być trzeźwy w te Święta. Tak czy inaczej mieli być jeszcze obecni Marta i Filip, co wypełniało Ninę dużą satysfakcją i radością. Wszystko było przygotowane i zapięte na ostatni guzik, więc spodziewali się gości o godzinie dziesiątej lub najpóźniej o dziesiątej trzydzieści rano, po swoim powrocie z rezurekcji.
Pierwsza jak zwykle zjawiła się mama, jeszcze przed dziesiątą. Dobrze, bo zajęła się obojgiem dzieci – dobrze już chodzącą Moniczką i kończącym w maju cztery lata Frankiem. Kwadrans po dziesiątej zadzwoniła Marta. Przeprosiła, ale powiadomiła Ninę, że nie przyjdzie. Na proste pytanie "dlaczego?" najpierw odparła, żeby spytać się Filipa. Nina nie dała się jednak tak łatwo spławić.
– Mój Boże, Marta, nie rób tajemnic – jęknęła do słuchawki. – Powiedz, o co chodzi.
– Tym razem to Filip zmienił zdanie, kierunek uczuć, a wreszcie to on w końcu zostawił mnie na lodzie – padła smętna odpowiedź. – Jadę właśnie do mojej siostry, Basi, na Ursynów. Filip ma zamiar spędzić te Święta z Rosjanką, tak mi przynajmniej powiedział. Zdobył ją i chce ten szczęśliwy dla niego stan posiadania utrzymać.
– Jak to? Z Ksenią? Przecież ona wyjechała!
– To prawda, ale Filip też tam jedzie, jeszcze dziś popołudniu. Jak się zjawi u was, to pewnie ci chętnie wyjaśni.
Po krótkiej chwili milczenia Marta dodała:
– Przepraszam cię, Nina, że tak późno dzwonię.
– Rzeczywiście późno, ale inaczej nie mogłaś.
– Tak, bo nie wiedziałam o planach Filipa, dopiero wczoraj późnym wieczorem mi oświadczył, że raptem wykupił bilety na loty do Moskwy i z powrotem. Resztę on ci powie, mam nadzieję. Także to, jak i dlaczego ze starego kwiatka na nowy kwiatek sobie przeskoczył.
– Jest jeszcze jakaś reszta? Oprócz tego, że mój brat chyba kompletnie zwariował?
– Tak, jest jeszcze jakaś reszta. Zapytasz go, to ci na pewno odpowie. Zawsze pragnął się tobie zwierzać.
Tak, mój brat zapewne kompletnie zwariował – powtarzała w duchu Nina, nie mówiąc na razie nikomu o wnioskach, wynikających z niespodziewanej rozmowy telefonicznej. Nie mogłaby nawet tego zrobić, bo właśnie zadzwonił dzwonek do drzwi.
Filip był w bardzo dobrym humorze. Wszedł, przywitał się po kolei ze wszystkimi, wręczył małe bukieciki mamie i siostrze. Na niewypowiedziane głośno pytanie Niny potwierdził, że Marty nie będzie. Potem już spokojnie bawił się z dziećmi w pokoju dziecięcym, czekając na uroczysty posiłek w salonie u siostry i szwagra.
Gospodyni także postanowiła nie psuć sobie i innym nastroju i przeszła nad tym wszystkim do porządku dziennego. Najważniejsze było wielkanocne śniadanie, potem na boku rozmówi się z kochanym braciszkiem. Taki był plan, ale pod koniec śniadania, przy okazji spożywania mazurka z polewą czekoladową, Filip sam poprosił o rozmowę z siostrzyczką. Oboje udali się więc do sypialni i po zamknięciu drzwi usiedli obok siebie na dużym, szerokim, małżeńskim łóżku.
– Co się z tobą dzieje, Filipku? – spytała na wstępie. – Podobno lecisz do Moskwy!
– Tak, dokładnie dzisiaj po czwartej, lot z Okęcia na lotnisko Szeremietiewo.
– Jesteś pewien, że nie zwariowałeś?
– Trochę tak, bo się zakochałem, tym razem z wzajemnością. Sama o to zabiegałaś, więc czemu się dziwisz?
– Skąd wiesz, że z wzajemnością?
– Ksenia ci nie mówiła? Od niej to wiem.
– Przecież ona już nie przychodzi do nas od ponad miesiąca! Mamy inną opiekunkę do dziecka, tym razem z Kiszyniowa w Mołdowie.
– Okej, wreszcie jesteśmy z Ksenią po słowie. Było trudno, ale ją przekonałem. Gdy wrócimy za tydzień, będziemy mieszkać razem na Wawrze, od maja.
– Lecisz tam, by uzyskać akceptację jej rodziny?
– Coś w tym rodzaju, choć u nich w rodzinie też już tego nikt nie potrzebuje i nie przestrzega. Jadę po prostu, bo jadę, bo mnie zaprosiła. Będę mieszkać zresztą w hotelu. Może wpadnie tam do mnie, nieważne. U nich w Rosji też się dużo zmieniło, jak wiesz, pod względem obyczajowym, zwłaszcza w Moskwie.
– Nie wiem, nie znam Rosji kompletnie. Natomiast Marta mówiła, że jest jeszcze jakaś reszta.
– Reszta? Jaka reszta?
– Też nie wiem, jaka reszta. Miałeś mi to wyjaśnić, ona sama nie chciała przez telefon.
– Okej, powiem. Marta uważa, że jest w ciąży ze mną. To jest prawdopodobne, bo byliśmy razem wtedy przez dwie noce, gdy poznałem dopiero Ksenię. Głupio się złożyło, ale Marta może mieć rację, że to ja jestem winien. Jednak dopiero za kilka miesięcy, najpóźniej na początku sierpnia, sprawa się wyjaśni. Według niej to ja mam mieć potomka. Zakładam na razie, że to jest uczciwe ze strony Marty.
– Filipku, zapytam, jak starsza siostra, choć jestem od ciebie młodsza. Czy ty jesteś pewien, że nie zwariowałeś?
– Nina, ja jej nie kocham. Ty kochasz swojego Teosia, masz z nim dzieci, jesteś szczęśliwa. Ja mam co innego, ale to nie jest wariactwo. Nie kocham Marty, natomiast kocham Ksenię. Od listopada to trwa, w końcu chcemy być razem, Ksenia i ja.
– Czy ona wie o dziecku? Ksenia – czy wie o twoim dziecku z Martą?
– Skąd miałaby wiedzieć, skoro ja wiem o tym dosłownie od wczorajszego wieczora? Marta nie chciała się przez pół roku ze mną widzieć, więc skąd miałem o tym wiedzieć? Mówiła mi tylko, że nigdy nie zdecydowałaby się na aborcję, nawet gdyby to było dopuszczalne, więc synek się urodzi.
– Ach, więc to będzie synek? A ty nie chcesz mieć synka, takiego jak Franuś? Jeszcze lepszego, bo swojego własnego?
– Nie, nie chcę mieć z nią synka, nawet takiego jak Franuś. Nina, ja się jej spytałem, czy aby to nie jest dziecko Roberta, z którym się pokłóciła i rozeszła dosłownie w dniu, gdy zeszła się z powrotem ze mną. Nina, to jest taki sobie, powiedzmy, genetyczny misz–masz, którego bez badań genetycznych po narodzinach dziecka nie da się rozstrzygnąć. A ja chcę być z Ksenią, pogódź się z tym, dobrze, Ninuś? Sama mi ją naraiłaś w zeszłym roku. Kobieta też ponosi odpowiedzialność za to, z kim sypia i jak się zabezpiecza przed zajściem w ciążę. Zmiana partnera z dnia na dzień może spowodować, że nie będzie pewna, kto jest ojcem.
– Więc to będzie synek Marty, ale o tym kto jest ojcem, ona do końca nie wie? Mówiła ci to?
– Siostro, to jest bardzo delikatna sprawa. Pytałem, ale nie w sposób nachalny. Przecież wtedy, w październiku, sam się do niej wprosiłem na noc. Wiedziałem, że skończyła z Robertem, ale nie miałem pojęcia, kiedy z nim ostatni raz spała przede mną. Nina, o takie rzeczy normalny człowiek się nie pyta, zwłaszcza jak się już było z tą samą kobietą, zanim przyszedł ten drugi. Bo tak było – najpierw ja, potem Robert, potem znowu ja. Mamy wolność seksualną, każdy z niej może korzystać po swojemu. Marta mówiła wtedy, że nasz seks będzie bezpieczny, a teraz mówi, że coś jej się wtedy pomyliło z kalendarzem, co owszem się często zdarza, o ile wiem. Najlepszy pod względem bezpieczeństwa seks jest ze sobą samym, jak z tego widać. Ty też sama o tym wiesz, Ninka.
Przemówienie brata sprawiło, że Nina przez dłuższy czas milczała. Oboje nic nie mówili, wreszcie ona zapytała:
– Filip, trudno się z tobą rozmawia, ale muszę spytać. Co zrobisz, jak Ksenia nie zgodzi się na związek z tobą, jeśli będziesz miał dziecko z Martą? Jeśli to twoje dziecko?
– To nie mój problem, to problem Marty, ona chce mieć to dziecko. Niewykluczone, że chciała mieć już wtedy, w październiku. Kobiety są czasem dziwne, powiem ci, Nina. Jeśli to ja, to wrobiła mnie w to ojcostwo, bo mówiła, że jest w bezpiecznym dniu cyklu. Teraz chce mnie obdarzyć nim, tym chłopczykiem, jak to ładnie ujęła, choć ja jeszcze nie dojrzałem do tego, ani wtedy, ani teraz. Wiedziała i wie przecież od pewnego czasu o Kseni, a teraz będzie musiała sobie sama poradzić. Powiedziała zresztą, że nic ode mnie nie chce. Jedź i żeń się, z kim chcesz – tak Marta powiedziała.
– Pobłogosławiła jakby twój plan, by ożenić się z Ksenią? Taka jest odważna?
– Tak, tak to wygląda. Nina, muszę już uciekać, bo mam tylko trochę czasu na pakowanie i jazdę na lotnisko. O wszystkim się dowiesz we właściwym czasie, o ile sam będę wiedział.
– Najpierw chciałabym wiedzieć, że nie zwariowałeś, Filip. Reszta jest do szczęśliwego załatwienia, choć chyba trudno znaleźć faceta, który byłby mniej stały w miłości, niż ty. Liczyłam przez moment na to, że Ksenia cię odpali, gdy się o wszystkim dowie, ale teraz z powodu zamieszania z ustaleniem ojcostwa to może nie być takie dobre dla ciebie ani dla kogokolwiek. Według mnie Ksenia to porządna dziewczyna, choć przecież niewiele o niej wiem.
Odrzutowiec linii lotniczych LOT kołował już na płycie lotniska Szeremietiewo, gdy Filip obudził się po króciutkiej, ostatniej drzemce. Sam nie wiedział, jakim cudem udało mu się kupić jeszcze ten być może ostatni bilet, bo cały samolot był pełen pasażerów. Paszport i wizę już dawno miał, bo przecież niemal od początku tego semestru marzył o tym, by tam z Ksenią razem polecieć i się z nią spotkać, może na Arbacie czy na Placu Czerwonym. Wszystko miał oprócz jej zgody, bo ona na pewno nie zostanie po studiach w Polsce (powtarzała to, jak mantrę, mniej więcej co dwa dni). Zakochany mężczyzna może być czasem śmieszny, zwłaszcza, gdy jest sporo starszy od swojej wybranki, a czasem może być godny politowania. Filip jednak nic sobie z tego nie robił, zwłaszcza, że był już gotów zmienić zdanie i przenieść się do Moskwy na stałe, gdy zdobędzie już swoją wymarzoną, śliczną Rosjankę. Nawet łatwiej mu będzie znaleźć tam pracę, niż jej rozwinąć karierę lekarską w Polsce.
Nie miał pretensji do Marty, że chciała obdarzyć go ojcostwem, jak to ujął w rozmowie z Niną. Jak trzeba, to będzie płacił alimenty i Ksenia to na pewno zrozumie i zaakceptuje. W sumie dobrze im było ze sobą, niemal od początku ich platonicznej znajomości. Zwłaszcza od tamtej listopadowej niedzieli, gdy Zosia wróciła do Kanady z Markiem i Julką. Filip uznawał tamtą datę za wreszcie koniec swojej szczeniackiej miłości do Zofii, gwiazdki filmów reklamowych i reklam, której wizerunek od czasu do czasu znajdował się także na stronach tytułowych niektórych szmatławców, wydawanych nie tylko w Polsce, ale również w innych krajach.
Wreszcie, licząc od początku wiosny, wielkich przeszkód, by rozwijała się ich miłość chyba nie było. Ksenia twierdziła, że jest dziewicą i nie miała zamiaru tego zmieniać, dopóki nie uzyska pewności co do swoich uczuć i ważności ich związku z Filipem. Jemu to zupełnie odpowiadało, wcale nie chciał się spieszyć z nią do łóżka. Pogoń za wolnym seksem uważał za szaleństwo – najpierw miało być uczucie, potem dopiero współżycie. Był pewien, że pomylił się w przypadku Marty – sam jej zaproponował wtedy tamte dwie noce, teraz będzie być może miał tego konsekwencje (gdyby to on, a nie Robert, był tatusiem). Jeszcze wcześniej też razem żyli, zanim dowiedziała się o jego jednostronnej miłości do Zofii.
Tak czy owak, przez te dwie godziny lotu do Moskwy wszystkie te myśli jakby się wściekły, by go zaatakować. Jak gryzonie w jakiejś piwnicznej norze, myszy lub szczury pastwiły się nad jego początkowo zupełnie dobrym, wielkanocnym humorem.
"Człowiek był, jest i zostanie do końca życia głupi. Dotyczy to mnie, ale też mniej więcej ciebie, chłopcze" – mawiał ojciec, kiedy czasem był zupełnie trzeźwy, czyli po przynajmniej tygodniu abstynencji. Filip ze złością to przyjmował, bo przecież był obiecującym nauczycielem akademickim, ale tym razem musiał przyznać mu rację.
"Czasem mówi całkiem trzeźwo, stary pijak" – od tego zaczynał prawić sobie morały kilka razy w duchu, zanim samolot zaczął zbliżać się do lądowania. A potem jeszcze na kilkanaście minut zasnął na siedzeniu lotniczym w środkowym rzędzie, pierwszym od okna.
Zarezerwował pokój dwuosobowy w hotelu przy Parku Gorkiego, w sumie niedrogo jak na tydzień (jeszcze otrzymał zniżkę dla studentów i nauczycieli akademickich, mimo swojej trzydziestki). Liczył, że Ksenia zostanie z nim na noc, jedną lub więcej, wtedy się trochę lepiej poznają. Już sobie wymyślił, że po przeprowadzce do Moskwy za trzy lata będzie pracował jako chemik na przykład w Instytucie Nafty i Gazu, skąd rzut beretem będzie do Instytutu Genetyki albo do szpitala czy przychodni, gdzie będzie pracowała jego ukochana! Kilka adresów wynotował sobie (może nierealne, ale zawsze trzeba myśleć do przodu) szukając hotelu, w tamtej właśnie okolicy, gdzie obecnie mieszkała Ksenia ze swoją rodziną Kiriłowych. Czy to nie nadzwyczajny zbieg okoliczności, że ona się tak nazywa – Kiriłowa – podczas gdy on, Filip, nazywał się tutaj w Polsce, w zupełnie innym kraju, Kiryłło? Podobne nazwiska, troszkę inne literki w środku, dwa "ł" zamiast ich jednego, za to bez litery "w" na końcu. Jeszcze do końca zeszłego roku nie znał w ogóle jej nazwiska, tylko imię i numer telefonu w Polsce, teraz już wie, kim jest i że w Moskwie mieszkają przy ulicy Szabołowskaja (Szabołowskiej).
Tam właśnie znalazł, naprawdę blisko, całkiem niedrogi i (liczył na to) wygodny hotel, gdzie spotka się jutro ze swoją piękną ukochaną! Zadzwoni do niej na moskiewski numer i ona przyjdzie, skoro tak obiecała! Przyjdzie, przyjedzie, przybiegnie – wszystko jedno, byle z nią być!
Już jutro, on, Filip, będzie miał ją w ramionach! Nie wypuści jej, nigdy przenigdy, swojego najnowszego snu, idolki, bogini, marzenia!
Chciał zobaczyć jej dom, bo podała mu adres, dlatego pojechał pomarańczową linią metra do stacji nazwanej tak samo, jak ulica. Przyjrzał się trochę z daleka, bo wkrótce będzie zapadał już zmierzch, a trzeba było jeszcze przejść do hotelu, ciągnąc na kółkach tylko jedną, choć sporych wymiarów walizkę. Nie było to w sumie trudne, hotel był w odległości mniej niż pół godziny, dało się spacerkiem dojść przed wpół do ósmej wieczorem. Zakwaterował się w całkiem przyzwoitym pokoju na drugim piętrze (Ksenia mówiła, że oni mieszkają na trzecim) i zadzwonił, poprzez linię wewnętrzną hotelu. Zgłosiła się kobieta, ale to nie była ona, jego wymarzona dziewczyna. Na pewno rozpoznała w nim obcokrajowca, jego akcent i znajomość rosyjskiego były kiepskie, ale dał radę.
– Dobry wieczór! – usłyszał w odpowiedzi. – Córka już podchodzi i będzie rozmawiać z panem.
W rozmowie z Ksenią przeszli od razu na polski, więc było mu znacznie łatwiej.
– Cześć, Kseniu! Już jestem w hotelu!
– Cześć, Filip! Dobrze, że dzwonisz. Niestety, nie będę mogła się z tobą spotkać, bo muszę wyjechać. Mój brat jest bardzo chory, muszę go odwiedzić w Jekaterynburgu! Jutro rano wylatuję, on tam jest w szpitalu. Wrócę stamtąd za tydzień prosto do Polski, w przyszłą niedzielę. W tym czasie będę tam spała u bratowej.
– A dzisiaj, Ksenia? Możemy się spotkać w moim hotelu?
– Dobrze, Filip, czekaj na mnie. Za pół godziny lub trzy kwadranse zejdź, proszę, do recepcji, i poczekaj tam na mnie. Powinnam w tym czasie przyjechać, jeśli tato pożyczy mi auto. Jeśli nie, to przyjdę na pieszo trochę później, może o dziewiątej. Poczekaj na mnie, proszę, na pewno będę.

https://www.youtube.com/watch?v=-SwumVFUMBg

Dodano: 2021-07-17 07:07:53
Ten wiersz przeczytano 1114 razy
Oddanych głosów: 8
Rodzaj Nieregularny Klimat Obojętny Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (8)

M.N. M.N.

Ciekawe opowiadanie o poplatanych losach człowieka
motyla, który lubi skakać z kwiatka na kwiatek...
Pozdrawiam Cię serdecznie Januszu Krzysztofie :)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Waldi
Kazimierz
Bronisława
Krystek
JoViSkA
Mily
Bardzo dziękuję, że czytacie moją opowieść. Jutro
będzie koniec publikacji tu, na Beju, bo muszę jako
autor sobie zostawić jakieś tajemnice. Kto kogo
zaskoczy? Niestety, jeszcze nie wiem (na tym między
innymi polega przyjemność pisania takiej opowieści na
żywo). Dziękuję za wizyty, czytanie i komentarze.
Pozdrawiam.

Mily Mily

Bardzo ciekawa opowieść.
Myślę, że Ksenia jeszcze zaskoczy niemiło Filipa. Obym
się myliła.
Pozdrawiam :)

JoViSkA JoViSkA

Samo życie...fajnie się czyta, szkoda że
przedostatni...
pozdrawiam cieplutko :)

@Krystek @Krystek

Z zaciekawieniem czytałam. Udanego i miłego dnia:)

bronislawa.piasecka bronislawa.piasecka

Przeczytałam od deski do deski. To jest życie.
Zadumałam się. Ma też za sobą spory bagaż przeżyć.
Serdecznie pozdrawiam.

Kazimierz Surzyn Kazimierz Surzyn

Z zainteresowaniem i uznaniem przeczytałem życiową
historię, pozdrawiam serdecznie.

waldi1 waldi1

czytam i to jest życie ... w którym widzę cząstkę
mojego życia z dzieciństwa ... a przecież opisujesz
historię innego życia ...

Wpadnij Krzysztofie do mnie ...tam mam inspirację do
Twojego wiersza...

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »