Wiersz czterysta osiemdziesiąty...
Siedze na balkonie
moje oczy widzą
drzewa domy wzgórze
gdy wychodzę z domu
moje oczy widzą
ludzi ludzi ludzi
bo piękniejszego widoku
moje oczy nie zobaczą.
O to proszę w prostych słowach
by życie nie było
jak ta stara śpiewka
ale by te nowe treści
też mogły się
w życiu pomieścić.
Dziś gdy świat się smuci
z nieba słychać głos
uśmiechnij się człowieku
u nas przygotowaliśmy ci
wieczne mieszkanie
wieczne szczęście
miejsca starczy dla wszystkich
skrajem ziemi chodzicie
by wejść na niebieskie wieczne polany.
Komentarze (4)
Ja bym wolała tu niebo:) a tam już tylko sen...bez
snu:)
Ładny wiersz.
:)
Wszystkich nie ma w planie :)
Niebo krzyczy: nawróćcie się, bo zostały ostatnie
minuty! :)
Pozdrawiam :)
... plus chociażby za to co powyżej tu dziś czytałem.
... podoba się maksymalnie średnio, ale tak czy siak
jestem na tak...
Memento mori. Ale czy to oznacza, że mamy olać olać
wszystko, ci nam się nie podoba, zrezygnować z walki o
lepsze jutro na ziemi, bo czeka na nas po śmierci
niebo?
Twój wiersz zaprasza jak widzisz do refleksji i o to
właśnie chodzi.
Pozdrawiam serdecznie. :)